niedziela, 7 października 2012

Jak odkryć w sobie radość?

Od nas samych zależy nasze samopoczucie. To my decydujemy  czy jesteśmy optymistami, czy pesymistami...
Często zapominamy, że optymizm jest najlepszym lekarstwem na stres.
Łatwo jest narzekać, a tak naprawdę...Co robisz by być szczęśliwym człowiekiem? Jak pielęgnujesz swoje szczęscie? Co sprawia Ci przyjemność? No właśnie....
Radość, szczęście, optymizm masz w sobie. Jak je odnaleźć?
Zacznij od drobiazgów, sprawiaj sobie drobne przyjemności, nagradzaj się za wszystko i  bądź wdzięczny.
Gwarantuję Ci, że zaczniesz podążać drogą szczęścia.
Dobra samoocena, pozytywne myślenie i działanie konstruktywne to składniki na szczęście.
Należy się polubić, a najlepiej pokochać, nagradzać i rozpieszczać... i cieszyć drobiazgami chociażby tym, że słońce świeci na dworze i możesz wybrać się na spacer.. że zdążylęs na autobus, czy tramwaj...
że kupiłeś sobie coś fajnego... że nieznajoma osoba uśmiechnęła się do ciebie... Takie małe szczęścia..♥ ♥ ♥

Cel i droga do celu...


Zastanawiałeś się kiedyś nad celem i drogą do jego zrealizowania?

Ja tak. I doszłam do wniosku, że nie sam cel nie jest najważniejszy, ale droga do niego...
Oczywiście obranie celu jest bardzo istotne, ponieważ nie mając go niestety ale nie posmakujmy do niego drogi. To jest chyba najważniejszy punkt....
Gdy sprecyzujemy sobie cel, to wejdziemy na drogę do celu, która czasem jest bardzo wyboista, a czasem prosta, czasem z ostrymi zakrętami, pod górkę i z górki....aż do punktu, który obraliśmy sobie za cel....

czwartek, 20 września 2012

Jesteś CUD-em

O wiele łatwiej by nam się żyło, gdybyśmy od dzieciństwa słyszeli jacy naprawdę jesteśmy.

Wydaje mi się, że  byłoby o wiele mniej na Świecie chamstwa, podłości, zazdrości i  niezdrowej rywalizacji.

Tak naprawdę to większość osób, która w wielu dorosłym nie jest fair w stosunku do innych, to ludzie, którzy jako dzieci czuli się bezwartościowi.
Nikt im przecież nie mówił, że są kochani, warci miłości i potrzebni. Z reguły słyszeli, że są do niczego, że nic nie potrafią. Wrastała w nich niska samoocena, brak miłości i szacunku do siebie samego i co za tym idzie do innych.
Więc jako dorośli w chwili gdy spotkali na swojej drodze słabsze osoby to się odgrywają za krzywdę wyrządzoną w dzieciństwie.
Często się zdarza, że kierownictwo w pracy się podobnie zachowuje, przynajmniej ja się z wieloma takimi przypadkami spotkałam. Dostali stanowiska po znajomości i wykorzystują swoją "władzę" nad podwładnymi. Jest to przykre, ale niestety szeroko rozpowszechnione.

Oczywiście ten problem jest jak najbardziej do przepracowania, tylko trzeba się samemu przed sobą przyznać, że nasza samoocena daje wiele do życzenia.

Powinniśmy sobie zdać sprawę, że jesteśmy wyjątkowi, ponieważ nie ma nikogo podobnego do nas.



Nikt nie ma twojego wyglądu, ani głosu, twojego usposobienia ani twoich wartości, twoich talentów, ani wad. Jesteś jedyny i niepowtarzalny i możesz zostać kimkolwiek zechcesz, ponieważ stać cię na wszystko. Bo Jesteś CUDEM!

Bardzo podoba mi się cytat Pablo Casals "Jesteś cudem"



"Każda sekunda naszego życia jest jedyną chwilą w dziejach wszechświata, chwilą, która już nigdy się nie powtórzy...
A czego my uczymy nasze dzieci? Uczymy je, że dwa i dwa to cztery, że Paryż jest stolica Francji...
Kiedyż zaczniemy je uczyć, czym są?
Każdemu dziecku powinniśmy powiedzieć:"Wiesz, czym jesteś? Jesteś cudem. jesteś jedyny. Przez wszystkie lata, setki lat, które dotąd minęły,

nie było jeszcze dziecka takiego, jak ty. Takich nóżek, takich rąk, twoich zwinnych paluszków... Nikt nie poruszał się tak, jak ty...
Możesz zostać Szekspirem, Michałem Aniołem, Beethovenem. Stać cię na wszystko. Doprawdy, jesteś cudem. Czy, gdy dorośniesz, będziesz mógł zranić kogoś, kto podobnie jak ty jest cudem?"

I każdy z nas jest po coś.....
















wtorek, 4 września 2012

Czym jest piękno?

Czy piękno jest tym, co widzimy w magazynach czy reklamach?
Jak wiele z nas uległo chwytowi reklamy?
Jak często nasza wyobraźnia płatała nam figla i szliśmy kupować dany produkt, by wyglądać jak ta pani, czy pan z gazety czy telewizji. A po zastosowaniu tego specyfiku praktycznie za każdym razem okazywało się, że to nieprawda.
Taki właśnie jest nasz świat.
Uważam, że ideały fizyczności  istnieją tylko w reklamach. Każdy z nas znajdzie u siebie coś, co będzie wymagało korekty.
A tak naprawdę jesteśmy pięknymi Istotami ze Światła, tylko zamiast troskliwie i szczerze na siebie spojrzseć porównujemy się z innymi.
Zamykamy się na siebie niepotrzebnie i nie pozwalamy swojemu światłu i naturalnemu pięknu zabłysnąć.
Jesteśmy piękni, tacy jacy jesteśmy i nie potrzebujemy naprawy ani zmieniania czegokolwiek. Jedyne co powinniśmy zrobić to pokochać i zaakceptować siebie, takimi jakimi jesteśmy.
Jeśli będziemy czcili piękne osoby, którymi jesteśmy inni też to ciepło i  światło w nas poczują i dzięki temu przyciągniemy do swego życia cudownych i hojnych ludzi, którzy nas pokochają. Po prostu bądźmy sobą i to właśnie jest to Nasze Piękno!
Wszystko zaczyna się w nas. Jak my siebie traktujemy, tak traktuje nas Świat.

niedziela, 2 września 2012


Przypowieść o byciu nikim

Pewnego razu zdarzyło się, że Bankei, Mistrz Zen, pracował w swoim ogrodzie.
Przyszedł poszukujący, zapytał Bankeia:
- Ogrodniku, gdzie jest Mistrz?
- Poczekaj, wejdź tamtymi drzwiami, a w środku znajdziesz Mistrza
– odrzekła Bankei, śmiejąc się.
Mężczyzna obszedł więc dom i wszedł do środka.
Zobaczył Bankeia siedzącego na podwyższeniu, tego samego człowieka,
który na zewnątrz był ogrodnikiem. Poszukujący powiedział:
- Nabierasz mnie? Zejdź z tego tronu! To świętokradztwo! Nie okazujesz szacunku Mistrzowi!
Bankei zszedł, usiadł na podłodze i rzekł:
- Teraz jest to trudne, teraz nie znajdziesz tu Mistrza … ponieważ to ja jestem Mistrzem.
Ten człowiek nie mógł pojąć, że wielki Mistrz
może pracować w ogrodzie i być tak zwyczajny.
Wyszedł … Nie mógł uwierzyć, że ten człowiek był Mistrzem – przegapił go.
Każdy boi się być nikim. Rzadko spotykani i nadzwyczajni ludzie nie boją się bycia nikim:
Gautamą Buddą czy Bankeiem. Nikt nie jest zwyczajny.
To jedno z największych doznań w życiu: jesteś, a jednak cię nie ma.
Jesteś tylko czystą egzystencją, bez imienia, adresu, granic …
ani grzeszny, ani święty, ani gorszy, ani lepszy, jesteś ciszą.
Ludzie boją się, bo odeszłaby cała ich osobowość; nazwisko, sława, szacunek, wszystko.
Śmierć i tak wszystko ci odbierze.
Mądrzy ludzie pozwalają, by te rzeczy same odpadły.
Wtedy nie zostaje nic, co śmierć mogłaby zabrać, znika lęk,
gdyż śmierć nie może do ciebie przyjść; nic ci nie może zrobić.
Śmierć nie może zabić kogoś, kto jest nikim.
Gdy odczujesz swoje bycie nikim, stajesz się nieśmiertelny.
Doświadczenie bycia nikim jest dokładnym znaczeniem nirwany,
nicości, absolutnej niezakłóconej ciszy, bycie ego, osobowości i hipokryzji;
tylko ta cisza… i owady śpiewające w nocy…
W pewien sposób jesteś tu, a jednak cię nie ma.
Jesteś tu ze względu na dawne powiązanie z ciałem.
Wejrzyj w siebie, a nie będzie cię.
Ten wgląd, że jest tam czysta cisza i istnienie, to jest twoja rzeczywistość,
której śmierć nie może zniszczyć.
To jest twoja wieczność, twoja nieśmiertelność.
Nie ma nic, czego należałoby się bać. Nie ma nic do stracenia.
Jeśli myślisz, że coś możesz stracić: imię, szacunek, sławę
– to nie ma wartości. To zabawki dla dzieci, nie dla ludzi dojrzałych.
Nadszedł czas, byś był człowiekiem dojrzałym, byś po prosu istniał.
Twoje bycie kimś jest tak małe.
Im bardziej jesteś kimś, tym jesteś mniejszy;
im bardziej jesteś nikim, tym jesteś większy.
Bądź absolutnie nikim, a staniesz się jednością z egzystencją.
Umysł tęskni do nadzwyczajności. Ego pragnie uznania.
Ktoś dochodzi do tego snu przez bogactwo, ktoś przez władzę, politykę,
a ktoś przez cuda, kuglarstwo – sen pozostaje jednak taki sam:
“Nie zniosę bycia nikim”.
To jest cud: gdy akceptujesz swoje bycie nikim i jesteś zwyczajny,
jak każdy inny człowiek, nie domagasz się uznania, istniejesz tak,
jakbyś nie istniał. Bycie nieobecnym jest cudem.


Osho
Może gdybyśmy wyzbyli się naszego ego, to nasz świat by wyglądał zupełnie inaczej bez zawiści, podłości, cierpienia ect. Nie potrzebowalibyśmy udowadniać przed nikim, a przede wszystkim przed sobą, że jesteśmy kimś...  bo BYLIBYŚMY NIKIM.
Ta historia skojarzyła mi się z niektórymi bezdomnymi, którzy są bezdomnymi z wyboru, ale ich wnętrza są szczęśliwe.Spotkałam takiego kiedyś... nieważne, że nie pachniał fiołkami, ale ważne, że zostawił po sobie ślad w wspomnieniach, które wywołały właśnie uśmiech na mojej twarzy.... :)

... myśl

"Jeżeli uwolnisz światło tkwiące w twoim wnętrzu, rozjaśni ono niebo i ziemie,jego blask oddali ciemność twojego wewnętrznego świata.Wystarczy zrozumieć te jedna rzecz,by zrozumieć wszystko.”
Czym jest myśl? Pomyślmy.... Myśl jest jedyną rzeczą nad którą mamy wpływ.
Myśli, które są już przeszłością przeminęły, myśli, które nadejdą, jeszcze się nie narodziły, więc myśl jest tworzona w teraźniejszości w TU i TERAZ. I to na nią mamy właśnie wpływ.

Ludzie często tłumaczą się, że nie mogą normalnie żyć w teraźniejszości, ponieważ dręczą ich sytuację z przeszłości. Nie jesteśmy w stanie cofnąć czasu, ale jesteśmy w stanie uzdrowić rany, które nosimy w sercu, bo to one nie pozwalają nam cieszyć się życiem Tu i Teraz.
Jest wiele sposobów na wyzbycie się w sobie tych dręczących energii min. regresja, odrodzenie oddechem, pisanie listu do osoby, której mamy do wybaczenia, taką osobą możemy być również my sami. Są arkusze wybaczania dostępne w internecie Colina C.Tippinga, czy Gra Satori. Jest mnóstwo sposobów na pozbycie się tych energii.
Następnie, gdy już wybaczymy należy wypełnić się pozytywną Energią, ale przede wszystkim nie chować do nikogo urazy, wliczając w to siebie.

Jeśli z kimś nam nie po  drodze, jest o wiele lepiej odpuścić, niż brnąć w jakieś niemiłe sytuacje. 
Ja osobiście staram się wszelkie urazy oczyszczać na bieżąco. A z każdej takiej sytuacji wynieść wnioski dlaczego coś takiego wywołałam. Jeśli odnajdę przyczynę i ją  uzdrowię, to taka sytuacja już więcej do mnie nie wraca.
Wiem, że jestem kreatorem swojego życia i biorę całkowitą odpowiedzialność za nie
Nie wszystko jest jeszcze takie piękne jakbym chciała, ale pracuję na tym Tu i Teraz, żeby takie było. Poprzez wdzięczność Bogu, Aniołom  i Wszechświatowi doceniam każdy krok, który stawiam, bo droga do celu jest o wiele ważniejsza niż sam cel.
 


Nasze myśli kreują naszą Rzeczywistość...

Każda powstała myśl w naszym umyśle tworzy naszą przyszłość.
Często zdarza się tak, że obwiniamy innych ludzi za swój los, a  sami spowodowaliśmy taką sytuację.
Tak naprawdę nikt nie ma władzy nad naszym umysłem poza nami, ponieważ to my tworzymy nasze myśli.
To na czym skupiamy swoją uwagę staje się Naszą Rzeczywistością.
Przykładowo: "wszyscy mnie krytykują" ; "ludzie zawsze są dla mnie pomocni". Obydwa przykłady będą miały własną historię popartą doświadczeniem i to zupełnie innym.
Tak się dzieje, ponieważ nasza podświadomość akceptuje wszystko, niezależnie co wybierzemy.
Poza tym Wszechświat nas we wszystkim wspiera akceptując wszelkie nasze wybory.
Nasze doświadczenia są zewnętrznym skutkiem naszych myśli, a myśli umacniają w nas uczucia a te powodują mechanizm, że inni w ten sam sposób nas widzą.
Tak jak potrafiliśmy w sobie stworzyć negatywne myśli na swój temat, tak samo jesteśmy w stanie zmienić je w pozytywne. Wystarczy, że przestaniemy sobie "dowalać", obwiniać się i te negatywne myśli zastępować pozytywnymi.
Bardzo pomocne w tej zmienię będzie wybaczenie sobie, pokochanie siebie i zaakceptowanie takimi jakimi jesteśmy co spowoduje  wzrost poczucia własnej wartości.
Tak naprawdę ktoś, kto panuje nad swoimi myślami i emocjami – panuje nad swoim życiem, więc kreujmy swą Rzeczywistość pozytywnie.

sobota, 1 września 2012

Gdy inni krytykują...


Zawsze dostajemy od życia doświadczenia jakich potrzebujemy...
Przyciągamy je do siebie, ponieważ jesteśmy magnesem...

Jeśli ktoś Cię krytykuje oznacza to, że sama siebie w głębi krytykujesz...
Nie dostaniesz nic od świata jeśli tego nie chcesz...

Bardzo ważną sprawą w tym temacie są:
- pokochanie siebie i zaakceptowanie takiej jaką jesteś
- poczucie własnej wartości
- odkrycie Źródła Mądrości w sobie

Często mi się zdarza, że jeśli pracuję nad jakiś aspektem swojego życia to dostaje od Wszechświata mały łomot...
Np teraz rozgryzam temat swojej otyłości, szukam w sobie przyczyny tego problemu....
Co dostaję od Świata? Ludzie mi mówią: Zrób coś ze sobą? Powinnaś schudnąć?
Ale łatwo się mówi, gorzej się to robi...
Nie zwracam uwagi na ich słowa, bo wiem, że to co słyszę jest pokazaniem mi buntu mojej podświadomości...
Nie biorę tego jako krytykę, tylko jako fakt, że rozgrzebałam temat, który jest dla mnie ważny...

Ale do rzeczy jak to się zaczęło, że zmieniłam swoje podejście....

Jak byłam małą dziewczynką to uwielbiłam mojego tatę...
Uważałam, że on jest taki mądry, tyle potrafi i ze wszystkim przychodziłam do niego żeby mi pomógł...
Liczyłam się bardzo z jego zdaniem...

Aż do czasów nastolatki...

Niby powinno to być normalnie, ale nie było... Później musiałam uzdrawiać relację z tatą....
Więc w siebie nie wierzyłam tylko w to co mówi mój ojciec
Matka mojego ojca, moja babcia, krytykowała mnie jak byłam dzieckiem...
Nie kupowała mi malowanek bo jestem leworęczna i źle pomaluję...
Nie kupiła mi wrotek, bo noszę okulary i gorzej widzę i tak bez końca...
Teraz jestem dobrą wnuczką, ale kiedyś nie było tak słodko....

Na koniec podstawówki pedagog powiedziała, że nie mogę pójść do liceum bo jestem zbyt nerwowa...
A ja bardzo chciałam... opinia pedagoga szkolnego była wtedy potrzebna.

Oczywiście poszłam do licem, bo jak się uprę to zrealizuje swój cel.

Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że jeśli się czegoś chce to Wszechświat nam to da.
Jako nastolatka zaczęłam się buntować przeciwko ojcu...
Przestałam go widzieć w różowych kolorach...
Więc zaczęła się krytyka mnie z jego strony.... i nie tylko...
Najpierw się czułam winna, że robię źle.... ale serce mówiło mi że tak powinnam...
I walczyłam tak ze sobą...
Potem zauważyłam zależność, że jak mam poczucie winy, czy też, że krytykuję siebie za cokolwiek to zaraz zauważam to w świecie zewnętrznym...

Więc rozpoczęłam pracę nad poczuciem własnej wartości...
Szukałam w sobie rzeczy, które lubię i na nich się skupiałam...
Jak tylko jakaś krytyka mnie dopadała starałam się ją zgłębić, dogrzebać się jej przyczyny...
Zadawałam sobie pytanie bo?
i tak dochodziłam przyczyny tego problemu...
Potem wybaczałam np poprzez pisanie listu do siebie czy też innej osoby...
Nie wysyłałam tego listu tylko go paliłam...

Później odkryłam w sobie Mistrza....
Zrozumiałam, że jestem wyjątkowa i że mam piękne złoże wiedzy...
Czasami sama siebie zaskakiwałam... skąd ja to wiem, przecież nie doświadczyłam tego w tym życiu...
Ale zrozumiałam, że to złoże jest we mnie i że wystarczy się tam zagłębić i zawsze znajdę odpowiedź na wszystkie pytania...
I tak już jest do dziś korzystam z tego Źródła Mądrości ....

Niedawno zleciłam wykonanie horoskopu karmicznego i tam bardzo wiele się potwierdziło....

Dodałam do tego Miłość do Siebie i nikt praktycznie mnie nie krytykuje....

Gdy podniesiesz własną wartość nie będziesz przez nikogo atakowana.
Atakowani jesteśmy tylko wtedy, gdy mamy takie intencje...
Jeśli będziesz pewna siebie i tego co robisz i myślisz, to nikt nie ośmieli podważyć Twojego autorytetu, nie przyjdzie mu to nawet do głowy.
A jak nawet ktoś spróbuje to po Tobie spłynie jak po kaczce...

Czy widziałaś kaczkę na deszczu? :))) Tylko kaczka może być na deszczu i nie zmoknąć :))

Gęsi, kury, ludzie mokną na deszczu a kaczka nigdy :) Należy się nauczyć jak być kaczką.

Kaczki woda się nie trzyma, nie jest w stanie się trzymać...
A wiesz dlaczego?
Bo Ona ma tłuste pióra, które nie nasiąkają wodą. Jest to jej potrzebne, żeby mogła spokojnie pływać. Nie nasiąka wodą dlatego nie tonie. Spływać jak woda po kaczce oznacza, że nie zwracasz uwagi na to co ludzie powiedzą na Twój temat negatywnego oczywiście... Masz to głęboko w poważaniu i tyle...

Ty wiesz jaka jesteś a on czy ona patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń...
To nie są Twoje doświadczenia, więc nie musisz się z nimi utożsamiać, bo znasz własną wartość...

Zaakceptuj, pokochaj siebie, to nie boli... dorzuć poczucie własnej wartości i odnajdź swoje Źródło Mądrości a na pewno zmieni się Twój Świat na lepsze...

Tego Ci życzę z całego Serca






Zacznij działać!


Czas najwyższy zacząć działać. O wiele lepiej jest zrobić byle co, niż nic, zwłaszcza gdy tkwisz w jakiś nieszczęśliwym układzie. 
Może przy tym popełnisz błąd, jest to niewykluczane, ale przynajmniej się czegoś nauczysz, zdobędziesz kolejne doświadczenie. 
Natomiast gdy będziesz doświadczał  sytuacji, która Cię przygnębia, nie nauczysz się niczego, poza tym, że dalej będziesz tkwić w problemie nierozwiązanym.
Zastanów się zatem co cię powstrzymuje od działania? Przyznaj się do problemu przed samym sobą i zacznij coś z tym robić. Wybór pozostawiam tobie.

Czekanie....



Czy zastanawiałeś się jak dużo czasu poświęcasz na czekanie? Jaką część życia spędzasz na czekaniu?
Można czekać w korku, na spotkanie, na ukochanego, który wróci do domu z pracy. To takie krótkotrwałe czekanie.
Natomiast występuje również czekanie długotrwałe.
Jest nim np czekanie na odpowiedni czas, by zacząć jakieś przedsięwzięcie.
To tzw. zacznę od jutra ćwiczyć, od jutra zacznę szukać nowej pracy, etc...

Dla mnie czekanie to stan umysłu, który polega na pragnieniu przyszłości przy jednoczesnym odtrąceniu teraźniejszości.
Odrzucasz to co masz, zaś pragniesz tego czego nie masz.
Zwalając odpowiedzialność na jutro, nie zauważamy dziś, dlatego część ludzi przez całe swoje życie czekają, kiedy zaczną żyć...
Tak naprawdę żyć możemy Tu i Teraz. dlatego ja żyję w teraźniejszości, doceniam doświadczenia w przeszłości, a mam wpływ na przyszłość, bo poprzez teraźniejszość tworzę przyszłość, która staje się przeszłością... 


środa, 29 sierpnia 2012

Czy deszcz i słońce mozna porównać do zmin zachodzących w naszym życiu?




Uważam, że jak najbardziej można porównać deszcz i słońce do zachodzących w naszym życiu zmian.

Czyż słońce i deszcz nie są potrzebne do życia?
Moim zdaniem bez słońca i bez deszczu nie da się żyć.
Natomiast życie bez zmian to wegetacja nie życie.
Zmiany nie mają aż tak wielkie znaczenia jak słońce czy deszcz dla wszystkich organizmów żywych, ale są ważne dla naszego rozwoju.
Dzięki nim stajemy się coraz lepsi, więc otwórzmy swe serca na zmiany.

środa, 22 sierpnia 2012

Wdzięczność







"Wdzięczność jest pamięcią serca"

Przepełnia Moje Serce Ogromna Wdzięczność.... <3
Pragnę podziękować....
Tobie Boże, Dziękuję Wam Aniołowie, Archaniołowie, Mistrzowie Duchowi, Zwierzętom Mocy, Wszechświatowi i Wszelkim Cudownym Istotom Widzialnym i Niewidzialnym będących Zawsze przy Mnie.... <3

Dziękuję za Dary, które spływają na mnie... Szczególnie za te, które doświadczam ostatnio, Dziękuję za oczyszczenie i uzdrowienie i za rozpoczęcie Nowego Życia - Życia w zgodzie z Samym Sobą i ze Wszechświatem.... <3

Czuję zbliżające się Zmiany - Zmiany na lepsze...
Pozwalam odejść Wszystkiemu i Wszystkim, co mi nie służy.... i zrobić miejsce na Nowe - Lepsze, bardziej harmonijne.... <3

Pozwalam Sobie na Doświadczanie Miłości na Wszystkich Poziomach, Otwieram Serce na Miłość, na Związek, na Pracę Życia, na Zdrowie, na Szczęście i na Pieniądze...

Pozwalam, by Dostatek płynął do mnie ze Wszystkich Stron i na Wszystkich Płaszczyznach...

Mówię ubóstwo - PRECZ!!! NIE CHCĘ CIĘ, NIE CHCĘ SIĘ MARTWIĆ JUŻ O NIC!!!
ZAMYKAM TEN ROZDZIAŁ MOJEGO ŻYCIA....!

Chcę robić to co czuję i to co sprawia mi przyjemność... Chcę żyć w Miłości i z Miłością....<3

Niech tak się Stanie!!!

DZIĘKUJĘ!!!!

Izabela Cichocka

wtorek, 21 sierpnia 2012

Bezwarunkowa Miłość

Picture
 Największym prezentem jaki możesz dać innym ludziom jest
prezent bezwarunkowej miłości i akceptacji."
- Brian Tracy

Miłość bezwarunkowa jest miłością bez żadnych ograniczeń.
Najlepszym przykładem bezwarunkowej miłości jest Bóg.
Bóg nas kocha nie oceniając naszego postępowania, w pełni akceptując nas takimi jakimi jesteśmy.
Bóg dając nam swoją cudowną miłość nie oczekuje niczego w zamian.
On nas kocha tak po prostu właśnie taką bezwarunkową miłością.


Żeby doświadczać bezwarunkowej miłości trzeba jedynie otworzyć swoje serce.  To jest jedyny warunek jaki należy spełnić, bo przecież miłość bezwarunkowa płynie właśnie ze środka, nie z zewnątrz.
Każdy z nas ma jej pod dostatkiem w swoim sercu, bo przecież ona się nie kończy. Poza tym im więcej dajesz takiej miłości, tym więcej jej otrzymujesz.

Bezwarunkowa miłość to całkowita akceptacja siebie takim jakim się jest, innych ludzi, takim jakimi są i Wszechświata, takim jakim jest. Nie polega na zmianie drugiego człowieka. Decyzja zmiany musi wyjść od niego samego, od jego gotowości na zmiany i akceptacji tych zmian.

Prawdziwą miłością jest miłość bezwarunkowa. Generalnie różni ona się od miłości jaką znamy na co dzień. Ta miłość na co dzień to przywiązanie, przyzwyczajenie się do drugiego człowieka.
Ludzie nie czują się bezpiecznie, więc ogarnia ich strach. Wprowadzają do swojego słownika słowo "muszę", które jest silnie połączone ze strachem. Muszę zrobić to czy tamto, bo partner mnie zostawi. A powinno się przede wszystkim robić to co się chce. To słowo "chcę" harmonizuje z bezwarunkową miłością. Nikt z nas przecież nie lubi jak ktoś nam mówi musisz.

Z własnego doświadczenia powiem, że jeśli ktoś mi coś każe i mówi, że coś muszę zrobić, to robię zupełnie na odwrót, bo przecież ja nic nie muszę, ja mogę, o ile chcę.

W miłości bezwarunkowej bardzo ważną rolę odgrywa szacunek do siebie (to najpierw) i do innych. Jeśli szanuję siebie i innego człowieka, to nie kontroluję, nie podejrzewam. A w strachu gro ludzi właśnie tak robi.

Należy czym prędzej odrzucić wszelki strach, ponieważ strach i inne negatywne emocje są wytworem naszego umysłu i zastąpić to wszystko bezwarunkową miłością.

Życzę każdemu odkrycia tej bezwarunkowej miłości w sobie.

Zmiany we mnie...

JA....♥

Wszelkie zmiany jakie we mnie zachodziły i pewnie zachodzą były etapami....
Zaczęło się od poszukiwań samej siebie... Miałam braki, które nie bardzo potrafiłam nazwać....
Najpierw był Bóg, którego jako nastolatka się wyrzekłam, uważałam, że Go nie ma, ponieważ zbyt wiele dzieje się na Świecie złego...Zresztą mimo zawsze dobrego kontaktu z ludźmi czułam się wyobcowana.... Miałam wrażenie,
że jestem inna i nie koniecznie pasuję do tego świata... Teraz wiem, że jestem WYJĄTKOWA....
Moja dziura w środku się powiększała.... czułam coraz większą pustkę w środku... Zaczęłam poszukiwać Boga, taką miałam wizję.... Latałam do kościoła, ale to nie było to, kupiłam Biblię, też to nie było to... Wiedziałam w środku, że to miejsce jest blisko... Poddałam się i zrozumiałam, że ta pustka to między innymi Bóg, i że ten dom, którego szukałam w którym mieszka Bóg to moje Serce...
Część dziury się zalepiło... Ale nadal nie układały mi się związki... Szukałam Miłości i Bezpieczeństwa w mężczyznach, których spotykałam... Im bardziej szukałam tym bardziej czułam się bezradna... I zwątpiłam w Miłość... Zepchnęłam ją do podświadomości i stwierdziłam, że jej nie ma...Zamknęłam na Nią własne Serce...Stworzyłam mur, którego nie pozwalałam przebić, jak tylko ktoś dawał krok w moim kierunku odpychałam go i uciekałam...
Zaczęłam siebie pytać... Czemu ja uciekam? Przed czym? Przed kim? Dlaczego za każdym razem się wycofuję.... ?
Zrozumiałam, że się boję... Boję się Miłości, boję się zranienia, boję się zaangażowania, boję się bardzo wielu rzeczy....
W tym czasie robiłam prawo jazdy.... Jeździć też się bałam… Przerażał mnie własny strach… Przyjaciel podpowiedział mi wtedy cudowną afinację…”BOŻA MOC, KTÓRA MNIE OCHRANIA JEST ZNACZNIE POTEŻNIEJSZA OD TEGO, CO MOGŁOBY MI KIEDYKOLWIEL ZAGROZIĆ (NA DRODZE)…
Miałam opanowany temat z Bogiem, więc ta afirmacja zadziałała w ciągu 2 tygodni… Wprawdzie nie zdałam nadal prawa jazdy, ale miałam jeszcze większą moc w budowaniu innych… Pamiętam jak dziś jak taką dziewczynę 17 letnią przed egzaminem podbudowałam, bo się trzęsła ze strachu… tak w nią uwierzyłam, że sama też uwierzyła i zdała za pierwszym razem…. Wpadła do tego pomieszczenia i rzuciła mi się na szyję, że dzięki mnie zdała… Ja jej, że dzięki sobie, bo uwierzyłaś, a ona, że dzięki mnie, bo pokazałam jej że można uwierzyć w siebie….
Ja w siebie zawsze wierzyłam a teraz jeszcze czuję ogromne wsparcie z Góry…
Wtedy nie umiałam tego nazwać, ale teraz wszystko już rozumiem….

Troszkę odbiłam od tematu…

Zdałam prawko, jak poczułam się bezpiecznie….
Nadal kulały mi związki….Ale dotarło do mnie, że już nie szukam poczucia bezpieczeństwa u partnera,… bo je znalazłam w sobie….
Zaczęłam poszukiwać Miłości… Po jakimś czasie znowu się poddałam, miałam dość… Nie wychodziło, czułam się nie kochana… Wywalał mi brak miłości na wszelkich warsztatach… Pragnęłam jej, ale byłam zamknięta… Stwarzałam dystans…ogromny dystans…
Zaczęłam pracować nad Miłością… Afirmowałam, medytowałam, wizualizowałam i modliłam się….
Zatrzymałam się na etapie pokochanie swojej Duszy… Osiągnęłam część.. Ludzie zaczęli jeszcze bardziej do mnie lgnąć…. Ale ciało było nadal bleeeee…. A ja nie mogłam pojąc, że to jest całość przynajmniej w tym wymiarze…
Miałam robioną Analizę Duchową przez Przyjaciela. Teraz sama ją wykonuję innym i mogę sobie sprawdzić, nad czym mam się skupić….
Moja Czakra Serca była otwarta na 70%... Najbardziej rozwiniętą czakrą była właśnie Serca…Ale brakowało 30% i tymi % była Miłość do Siebie…

Po jakimś czasie dotarł do mnie fakt , że żeby otrzymać Miłość trzeba najpierw pokochać siebie…
Więc powybaczałam sobie i innym i z dnia na dzień czułam przypływ coraz więcej Miłości własnej…
Jak teraz mówię Kocham Siebie to już nie płaczę, bo wiem, że zasługuję na Miłość…Jestem dzieckiem Boga stworzonym na Jego wzór i podobieństwo… Moje ciało to dom dla mojej Duszy, a tam mieszka Bóg, Miłość, Szczęście, Radość i pozostałe Boskie Cechy Urzeczywistnienia…
Czy się Kocham na 100%, tego nie wiem, ale na pewno na bardzo duży %...
I wiem, że to nie tylko słowa… ja to czuję całą sobą….